niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział szesnasty [Nico]

  Współczułem siostrze zakładu z dziećmi Apolla, i to jeszcze o taką dziedzinę sztuki jak muzyka i teatr. Przecież to jest ich główne zajęcie. Szlifować te umiejętności. Na szczęście Will nie bierze w tym udziału. Mówi, że on specjalizuje się w medycynie, ale chętnie przyjdzie zobaczyć. Miło będzie spędzić czas w jego towarzystwie.
  Ale trochę bałem się tego spotkania z Chejronem dzisiaj o osiemnastej. Był w ponurym humorze kiedy o tym mówił. O siedemnastej wstąpiłem na chwilę do kliniki. Akurat wychodziła ta córka Dionizosa, co miała przerąbane urodziny. Ale wyglądała nieźle. Bracia prowadzili ja za ręce do ich domku. Powiedziałam Willowi, o tej rutynowej rozmowie z Chejronem. Ale on tylko uśmiechnął się i próbował mnie uspokoić. Na pożegnanie pocałował mnie w policzek. (Hehe ^^ Nic więcej.~Ribbon) Lekko zarumieniony wyszedłem i skierowałem się w stronę Wielkiego Domu. Byli tam wszyscy grupowi. Oprócz Willa. Usprawiedliwił się że nie może i wysłał Jonathana na swoje miejsce. Przy stole siedziała: Argea, Hier, Syntia, Clarisse, Piper i jeszcze kilka innych dziewcząt. Nie chciałem się gapić. Oprócz nich siedział jeszcze: Percy, Jason, Jonathan i jakiś chłopak od Hefajstosa. Na szczycie stołu siedział Chejron i nasza wyrocznia Rachel, jak zwykle ubabrana farbą. Dosiadłem się obok Argei. Nie była grupową. Pewnie uprosiła Chejrona.
-A więc?-zaczął syn Jupitera.-Po co to zebranie?-Chejron westchnął i skinął Rachel.
-Dzisiaj pojawiła się nowa przepowiednia.-wszystkich zatkało.
-Ale..-widać było, że Percy intensywnie się zastanawia.
-Co to za przepowiednia?-To pytanie zadała Hier.

Na misję wyruszy,
Herosów piątka.

Rodzeństwo pójść musi,
To zaplanowane.
Pnącza pochłoną,
Jej ciało nierozplanowane.
Życie ukradnie,
Kilka lub wcale.
Ślepiec poprowadzi
Prosto i przez fale.

O co chodzi? pytacie.
Koniec tuż pod nosem macie.

  Skończyła i przez chwilę trwała cisza, po czy każdy zaczął przekrzykiwać każdego. Kłócili się kto pójdzie. Jedyni którzy milczeli to: ja, Argea, Hier, Syntia i Jonathan. Nagle Argea podniosła się.
-Cisza!-krzyknęła. Wszyscy usiedli w wpatrywali się w nią oniemiali. Wyglądała jak urodzona przywódczyni. Ona była urodzoną przywódczynią.
-Ale...Czego dotyczy ta przepowiednia?-ledwie usłyszałem te słowa, kiedy burza znowu rozpętała się na nowo. Widziałam, że Argea ledwie nad sobą panuje.
-Powiedziałam koniec!-jej głos wypełnił całe pomieszczenie. Nikt nie śmiał się odezwać. Nawet Clarisse.-Wiem o co chodzi.-opuściła ramiona.-Porwano Persefonę. Oraz Izydę. Te dwie boginie scalały te głupie boskie rodziny przez stulecia. Teraz ich zabrakło. Hades oskarży Zeusa. Zeus Posejdona, a Posejdon zarzuci kłamstwo Hadesowi. To będzie koniec. Musimy je znaleźć.
-Kto pójdzie na misję?-odezwał się Chejron. Znałem na pewno dwóch uczestników.
-My.-powiedziałem jednocześnie z siostrą. Uśmiechnęła się do mnie smutno.
-Ja też muszę.-od stołu wstała Hier.
-Dlaczego?-wtrąciła się Clarisse.
-Matka mi powiedziała.-spuściła głowę.
-Dobrze.-Argea kiwnęła ochoczo głowa. Ale ja wiedziałem że chodzi o coś więcej.
-I ja!-do góry podniosła się Syntia.-Ja myślę, że to o pnączach...to o mnie. "Jej" Jestem jedyną córką Dionizosa.-wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
-Brakuje jednej osoby.-Rachel zmarszczyła czoło.
-Taak. Myślę, że to o mnie chodzi tym razem.-Jonathan nawet nie podniósł wzroku.-"Ukradnie" to na pewno syn Hermesa. A ja jestem najlepszym szermierzem z tego domku.-uśmiechnął się szelmowsko.
-A więc ustalone.-Chejron skinął głową i westchnął ciężko.-Argea, prowadzisz tę misję...-nikt nie zaprzeczył.-Wyruszacie...
-W sobotę rano!-wykrzyknęła moja siostra. Chejron spojrzał na nią dziwnie.
-Myślę, że lepiej żebyście wyruszyli jutro, w piątek. Jak najszybciej.
-Nie. Założyłam się z tymi złotowłosymi od Apolla. I muszę wygrać. Misja nie usprawiedliwia. Wyruszamy w sobotę.-wybrała najbardziej zaciętą minę ze swojego repertuaru. Chejron musiał ustąpić.
-No dobrze. Ale z samego rana...-Argea podbiegła tak szybko, że wywaliła krzesło które spadło głośno na ziemię, podbiegła i wtuliła się w tułów centaura.
-Dziękuję.-wyszeptała.-Cherry.-parsknęli śmiechem i śmiali się tak, aż wszyscy opuścili salę. Ostatnia wychodziła Hier, kiedy zaczepił ją Jonathan i zaprosił na sparing na arenie następnego dnia, rano. Uśmiechnąłem się na ten widok. 
-No to co bracie?-Argea oparła dłoń na moim ramieniu.-Misja?
-Misja.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Wiem miało nie być dzisiaj tylko jutro, no ale musiałam. ;-; Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam. No to czekam na komentarze. Całusy~Ribbon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz