niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział dwudziesty pierwszy [Argea]

  Synt zawinęła się w bluzę, a po chwili cicho pochrapywała. Szkoda mi jej było. Przeklęta przez boginię, za głupią odpowiedź. No nieźle.
-Hier? Możecie popilnować obozowiska? Chciałabym, z Nico, zobaczyć co u ojca. O co chodzi z Persefoną. Rozumiecie.-Hier rozumiała, że darzę bogów wielkim szacunkiem. Szczególnie Persefonę.
-Jasne.-zbyła mnie machnięciem ręką.-Poradzimy sobie.-posłała mi uśmiech i podeszła do Jonathana.
-To to chodź!-złapałam brata za rękę i pociągnęłam na północ.
-Ale dlaczego akurat teraz? Nie mogliśmy tego zrobić...no nie wiem. Kilka dni temu?-chłopak co chwile potykał się o konary. Może dlatego, że praktycznie ciągnęłam go przez las. Zwolniłam lekko.
-Dopiero teraz jesteśmy dość blisko szczeliny. Nie wiem dlaczego wcześniej na żadną nie natrafiliśmy..-czułam że zmarszczyłam czoło. Zatrzymałam się gwałtownie, tak że Nico wpadł mi na plecy.-To tutaj.
  Dwadzieścia minut potem staliśmy u bram ogrodu Persefony, który otaczał pałac naszego ojca. Zatrzymał nas jakiś zombiak.
-Witaj Juan.-pomachałam mu ręką. Nico skinął głową.-Do Hadesa.
-Macie zaproszenie. Lub czy jesteście umówieni?-zapytał znużonym głosem.
-Jesteśmy jego dziećmi.-przewróciłam oczami.-Chyba możemy go odwiedzić?
-Nie wiem.-Juan przymknął lekko oczy. Spojrzał na listę w dłoni.-Ah, tak. Chyba możecie.-podszedł do bramy i szarpnął ją w naszą stronę. Już chcieliśmy wejść, ale Juan znowu nas zatrzymał.
-Co znowu?-Nico tracił cierpliwość.
-Proszę o godność.
-Argea Beavers i Nico di Angelo.-odpowiedziałam spokojnie.
-Dobrze.-odchrząknął głośno.-Witaj Królu Upiorów...-parsknęłam na tytuł brata.
-Mój ty królu Upiorków.-powiedziałam słodkim głosem i zmierzwiłam mu włosy. Zrobił naburmuszoną minę.
-...oraz Królowo Potworów.-otworzyłam szerzej oczy. Ja też miałam głupi tytuł? A, no tak. Nico obok zachłysnął się śmiechem.
-Królowo ty moja.-wydusił w końcu. Założyłam ręce na piersi i zwróciłam się do zombie.
-Możemy już wejść?-Juan jedynie skinął głową i cofnął się w mrok.
  Kiedy przekraczaliśmy próg pałacu, temperatura spadła o kilka stopni. Hades, nasz ojciec, siedział z posępną miną na czarnym tronie.
-Ojcze.-powiedział Nico. Spojrzałam na niego z ukosa.
-Aha.-skwitowałam.-Cześć tato! Co tam u ciebie? Na górze jest cieplej. Tak myślę...-trajkotałam bez sensu podchodząc coraz bliżej. Mój brat szedł w milczeniu zaraz za mną.
-Witajcie dzieci.-westchnął cicho.
-Co się stało?-zmarszczyłam brwi.-A gdzie: Witaj córko. Masz. Ten smok jest dla ciebie.?
-Chodzi o Persefonę?-Nico podniósł wzrok. Hades jakby postarzał się o kilka lat. Policzki miał zapadnięte, czoło dzieliła bruzda, a pod oczami miał ciemne ślady. Westchnął ponownie.
-Tak. Nie ma jej.-odparł bezbarwnie. Aż mnie serce rozbolało. Wiedziałam o zaginięciu Persefony, ale ojciec wyglądał tak żałośnie. Podeszłam i przytuliłam się lekko dodając mu otuchy.
-Taka jest nasza misja. Mamy ją znaleźć i ją znajdziemy. Obiecuję.-odsunęłam się na długość ramion.-Oddamy ci ją niedługo. Przecież mnie znasz.-próbowała się uśmiechnąć.-Pewnie wpakuję się w kłopoty albo zasadzkę. Ale i tak nie złamię słowa. Przyrzekam na Styks.-Nico przyglądał się tej scenie lekko zszokowany. Hades pocałował mnie w czoło, nawet wstał, żeby przytulić Nico. Odprowadził nas do bram, ale już się nie odezwał. Pomachał nam na pożegnanie i wrócił do pałacu.
-Co to było?-Nico odezwał się po chwili milczenia. Przewróciłam oczami i ruszyłam w drogę powrotną.
-Pamiętaj, że to nasz ojciec.-upomniałam go cicho.-Chyba wiesz, co myślę o bogach?
-Tak, ale...-zaciął się na chwilę.-Dobra. O co chodzi z Persefoną? Dlaczego mieliby ją porywać? Nie mówisz mi wszystkiego. Persefona wcale nie utrzymuje tej boskiej rodziny w kupie, prawda?
-Dużo pytań.-stwierdziłam gorzko.-Ta misja jest dla mnie.
-Co?-zrobił tak głupią minę, że prawie się zaśmiałam. Prawie.
-No wiesz. Najbardziej ze wszystkich bogów, lubi mnie Persefona. No i jak jej nie będzie, to zaraz znowu wybuchnie spór pt. "Zabić, czy nie zabić? O to jest pytanie". Hades sobie z tym nie poradzi. Persefona ma gadane.-wzruszyłam ramionami.-Więc..tak, ta misja ma mnie ocalić.
-Ale jak to? W ogóle po co ktoś chciałby cie zniszczyć?
-Bez obrazy czy coś, ale ja jestem najpotężniejszym herosem, aktualnie. Jestem mieszanką kultury greckiej i egipskiej. W dodatku mam coś z rzymianina. Chyba miałam rzymianina za dziadka. Tak mi się wydaję. Nie pamiętam. No i nie wiem dlaczego, ale moją moc jest silniejsza. Od twojej, Hazel, Jasona czy nawet sławnego Perciego Jacksona. Jestem w stanie powstrzymać wszystko, więc jeśli zginę. Droga wolna.-westchnęłam.-Więc nawet jeśli mnie lubią...bez dobrego adwokata nie poradzę sobie zbyt dobrze. Zginę w przeciągu kilku dni. To pewne. Ale nie po to zeszłam z tobą do Podziemia, żeby się otwierać. Więc lepiej stąd chodźmy.
  Weszłam w szczelinę i zniknęłam w mroku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz