niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział dwudziesty drugi [Jonathan]

  Argea i Nico wrócili po dwóch godzinach. Mało się odzywali.
-Ej.-pomachałem Argei przed twarzą.-No hej. Mógłbym na chwilę zabrać gdzieś Hier?-ona uśmiechnęła się serdecznie i skinęła mi głową.-O-kej.-trochę to dziwne, ale niewiele się przejmując podbiegłem do swojej dziewczyny.
-Cześć.-obdarzyła mnie tym swoim przepięknym uśmiechem.
-Mogę cię gdzieś porwać?-rzuciła mi tylko ostrzegawcze spojrzenie, ale złapała moją dłoń. Kiedy doszliśmy do granicy, zakryłem jej oczy dłońmi, ale ona nie za bardzo się przejęła. Szła tak jak zwykle. Omijała korzenie, kamienie.-Jak ty to robisz?-zapytałem z niedowierzaniem.
-Co?-wzdrygnęła się lekko.
-No...tak dobrze poruszasz się z zasłoniętymi oczami?
-Mam bardzo dobry słuch.-wskazała swoje uszy.-Bardzo dobry.
-Oh. Ok.
-Tak właściwie. Gdzie ty mnie ciągniesz?-założyła ręce na piersi i wydęła usta.
-Niespodzianka!-gwałtownie odsłoniłem jej oczy.
  Staliśmy na polance, którą znalazłem, kiedy zbierałem drewno na ognisko. Trawa była tak magicznie zielona, porośnięta stokrotkami i makami. Przez drzewa przebijało się ciepłe słońce. A zaraz niedaleko było jezioro z liliami wodnymi, przy którym krążyły ważki. Dziewczyna przede mną stała chwilę osłupiała, aż wyrwało jej się ciche westchnienie. Może brzmiało trochę jak jęk. Ale ważne że jej się podobało.
-I co?-spytałem rozkładając ręce.
-Pięknie.-szepnęła, kiedy łza pociekła jej po policzku.
-Hej. Co jest?-objąłem ją ramieniem i zaprowadziłem w miejsce, które już wcześniej przygotowałem. Niby nic. Zwykły koc na trawie przy brzegu.
-Nic.-ze złością otarła twarz.-Po prostu. Nie musiałeś. Z jakiej to okazji?
-Z okazji tego, że cię kocham.-parskałem śmiechem.-Zawsze musi być okazja?
-No...nie, ale...-rozejrzała się wokół i wciągnęła mocno powietrze.-Ładnie pachnie.-stwierdziła po chwili. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta. Czasami bywała taka rozczulająca. Złapałem ją za rękę i posadziłem obok siebie na czerwonym kocu.
  Położyła głowę na moim ramieniu i tak trwaliśmy. W całkowitej ciszy. Co chwilę rzucałem jej ukradkowe spojrzenia, ale ona jakby tego nie zauważała. Podziwiałem jej ciemne włosy, duże, czerwone oczy, delikatne rysy twarzy, pełne usta. Była piękna. Po prostu. Wciągałem wiatr który niósł jej delikatny zapach. Pachniała fiołkami. Zamknąłem na chwile oczy.
-O czym myślisz?-poczułem jej oddech na szyi.
-O wszystkim i o niczym.-odparłem spokojnie.
-Filozof się odezwał.-pchnęła mnie brodą w pierś.
-Doobra. Wygrałaś. Myślę o tym, że ładnie pachniesz.-wtuliła się mocniej.
-Więc? Jak pachnę?
-Fiołkami.-pocałowałem ją w głowę. Nie wiem czy to dziwne, czy nie. Ale nigdy nie pocałowaliśmy się na poważnie. Nigdy nie nalegała, a ja to szanowałem. Więc teraz kiedy musnęła moje wargi swoimi...byłem jak sparaliżowany. Odsunęła się w tył i chyba chciała coś powiedzieć, ale przyciągnąłem ją mocno do siebie. Odsunęliśmy się zdyszani. -Ja...-zacząłem, ale coś w jej twarzy kazało mi się zamknąć. Podeszła i usiadła mi na kolanach. Otoczyła mnie ramionami i schowała twarz w moją koszulkę. Ja również mocno ją przytuliłem.-...kocham cię.-wyszeptałem jej we włosy.
-Ja..-głos jej się załamał.-Ja ciebie też.-złożyłem pocałunek na jej szyi.
-O czym myślisz?-wyszeptałem jej do ucha.
-Myślę o tobie, o mnie. O nas.-jej głos zanikał w materiale. Podniosłem jej głowę i pocałowałem ją w usta.-Wiesz co?-spojrzała mi w oczy.
-Tak?
-Chyba jesteś synem Hermesa.
-Dlaczego?-parsknąłem śmiechem.
-Bo ukradłeś mi serce.-na jej twarzy rozkwitł uśmiech.
-Głupia jesteś.-teraz śmialiśmy się oboje.-Nie, serio. To było głupie.-pocałowałem ją w czoło.-Ale i tak cie kocham.
  Podniosła głowę i teraz ona złączyła nasze usta w pocałunku. Poczułem jej dłonie we włosach, Bezwiednie położyłem jej dłoń na plecach i mocniej przyciągnąłem ją do siebie. Po chwili ściągnęła mi koszulkę przez głowę i pomogła zrzucić własną. Obcałowywałem jej biust, szyję, aż w końcu dotarłem z powrotem do ust. Zatrzymałem się na chwilę.
-Jesteś pewna?-zapytałem drżącym głosem.
-Jak nigdy w życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz