-Spokojnie-uśmiechnęła się smutno.-Mogło być gorzej.-po czym odsunęła się od dziewczyny i zaczęła iść w stronę granicy obozu.
-Co robisz?-Nico pojawił się zaraz obok niej.
-Czas żebym wracała. Nie było mnie dość długo. Jeszcze kogoś wyślą. I co wtedy?-Argea wzruszyła ramionami.-Żegnaj Nico.
-Czekaj! Dopiero mnie poznałaś i już mnie zostawiasz?-popatrzyła w jego smutne oczy.
-Posłuchaj...-zaczęła ale zaraz dogoniła ich reszta herosów.
-Już nas opuszczasz?-Piper już się uspokoiła. Łzy już nie spływały jej po policzkach.
-Posłuchajcie, ja nie mam czasu. Zabawiłam tu zbyt długo. Wzięłam kilka rzeczy i tyle. Po to tu przyszłam. Widzimy się za pięć lat.-Nagle do Willa podbiegł jego przyrodni brat i wyszeptał mu coś na ucho. Chłopak westchnął.
-Co jest?-Nico był ciekawi co trapi jego przyjaciela.
-Następny ranny heros. Idziesz Nico?
-Tak, jasne, ale..-odwrócił się do Argei, ale ona zbiegała już po zboczu wzgórza prosto do kliniki.-Aha. Widzimy się w pawilonie to opowiecie nam jak jest na uniwerku w Nowym Rzymie, ok?-pomachał Percemu, Annabeth i innym, po czym razem z Willem pobiegł za dziewczyną.
Kiedy dobiegli ona próbowała otworzyć drzwi.
-Cholerny zamek!
-Ej, spokojnie.-polecił Will i otworzył je kluczem.-Co? Nie dostaniesz się do środka dymem?
-Nie chciałam być niegrzeczna.-Argea prychnęła po czym wmaszerowała i podeszła prosto do łóżka na którym leżał nowy.
-Wstawaj Hans!-rozkazała.
-Dzięki bogom jesteś!-tęgi chłopak wyskoczył z łóżka.-Zabieram cie stąd.
-Nie. Leć, niedługo wrócę. Będę pod wieczór.-pokazała mu drzwi.-Zrozumiano?
-Dobra. Jasne. Ale wracaj szybko.-Hans popatrzył na nią surowo po czym zmienił się w dym i wyleciał oknem.
-Załatwione.-Argea wyszła spokojnie zostawiając Nico i Willa w klinice.-Idziecie czy nie?
-Yy...ok.
Chwilę potem siedzieli przy stole razem z Percym, Annabeth, Piper i Jasonem. Hazel przeprosiła siostrę i innych za swoje zachowanie po czym odleciała z Frankiem do Nowego Rzymu.
-Właściwie...kim był ten Hans?-Will ciągle pytał się o to samo.
-Mówiłam, przyjaciel.-mówiła spokojnie przeżuwając kanapkę.-Jak skończę, muszę spadać.
-Nie chcesz zostać? Byłabyś bezpieczna.-Percy próbował jakąś ją przekonać, że lepiej jej będzie tutaj. Argea roześmiała mu się prosto w twarz.
-Chciałbyś. To miejsce wcale nie jest bezpieczne.
-Gdzie tak właściwie lecisz?-spokojnie zapytał się Nico.
-Do domu.-wycedziła przez zęby.
-Czyli masz dom?-Syn Hadesa był, no cóż, ciekawy.
-Tak właściwie to mam dom. W sensie nie budynek, ale można uznać że mam rodzinę.
-Ile was jest?-Annabeth zawsze lubiła dowiadywać się czegoś nowego.
-Stu. No, może 150.-Argea wzruszyła ramionami i dokończyła kanapkę nie zwracając uwagi na miny jej przyjaciół.-Tak sobie myślę, że przysłużyliście się Olimpowi...i może...może macie ochotę na wycieczkę?
-Gdzie?-za jej plecami pojawił się Chejron.
-Do Domu.
-A jest tam słońce? Lubię słońce.-Syn Apolla bardzo chciałby wyjechać gdzieś gdzie słońce grałoby 24/h.
-Czasami jest. Czasami nie ma. To kto się piszę?
-Jadę.-Nico podniósł rękę do góry.
-W takim razie ja też.-Will również się zgłosił.
-Jedziemy?-Percy spojrzał błagalnie na Annabeth
-I tak nie mamy nic do roboty.-dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Chodź! Przyda nam się wolne.-Piper zmuszała się żeby nie użyć czaromowy na swoim chłopaku.
-Czemu nie? Jedziemy!-Jason poprawił okulary i wstał.
-Czy wy mnie ignorujecie? Jeszcze wam nie pozwoliłem.-wtrącił się Chejron.
-Tak, buntuje herosów! To źle?-Argea spytała się niewinnym tonem.-Zwrócę ich za trochę.
-Dobra.-centaur westchnął i odgalopował.
-Załatwione.-wymamrotała dziewczyna.-Zbieramy się. Mam wrócić na dobranockę.
-Ok. Pójdę tylko po prowiant, broń...-Will zaczął wyliczać na palcach. Argea niecierpliwie przewróciła oczami i pstryknęła palcami. Wtedy zapadła ciemność.
Genialnie piszesz, zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak głupio teraz wyglądam! Szczerzę się do monitora. Dziękuję!
OdpowiedzUsuń