niedziela, 11 stycznia 2015

One-shot #1

 Właściwie nie wiem dlaczego to napisałam. (Dzięki Em) Pomyślałam (razem z Em) co by było, gdyby Nico po prostu umarł. Ja znam przyczynę. Wy nie za bardzo. Ale tak jakoś napisałam to. ^^
Wstawiłam to również na mojego drugiego bloga ---> http://long-life-pool-ducks.blogspot.com/

  Nico di Angelo nie żył. Tak, to prawda. Umarł i nikt więcej go nie pozna. Nie zobaczy. Nie zrozumie. Nikt nie uspokoi. Nikt nie porozmawia. Bo po co rozmawiać z trupem, prawda?
  Zmarł trzeciego dnia w obozowej klinice. Tuż po wojnie z Gają. Przez te trzy dni był weselszy, śmielszy. Rozmawiał, uśmiechał się. Tak. Często się śmiał. Mimo, że Will nie pozwalał mu wychodzić, wiele osób odwiedzało go i pytało o samopoczucie.
"Świetnie, dzięki.", "Naprawdę dobrze się czuję.", "Spokojnie żyję.", "Will cie nasłał?".
  Ale to wszystko skończyło się dokładnie po 58 godzinach. Will ze zbolałą miną szedł oświadczyć, że Nico może już wyjść. Może iść cieszyć się z innymi, zapominając o nim, o Willu. Może wrócić do dawnego życia lub zacząć nowe. Ale Will bał się że zabraknie w nim miejsca dla niego. Wszystkich zaszczycał uśmiechem i wesoło kiwał głową na powitanie. "Co z tego, że serce mi krwawi?" pytał się w myślach za każdym razem, kiedy ktoś pytał go "Co u ciebie?", a on musiał mówić "Dobrze." W końcu podjął decyzję. Tego dnia powie Nico co do niego czuje. Bo coś czuł. Czuł na pewno.
  Otworzył skrzypiące drzwi i uśmiechnął się ciepło. Widział go. Jego sylwetkę okrytą czarna pościelą, ponieważ takiej sobie zażyczył. Jego ciemna czuprynę rozsypującą się po poduszce. Skórę bladą jak ściana. Chłopak spał, na boku, bez koszulki więc Will widział jego pierś i plecy oraz nikłe mięśnie. Patrzył przez chwilę, ale kazał sobie wrócić do obowiązków.
-Nico?-usiadł na brzegu łóżka, tak, że syn Hadesa był plecami do niego.-Hmm...myślę, że możesz już wyjść. To znaczy...dobrze się czujesz i nic cie nie boli. Diagnoza wskazuje że wszystko w normie.-spojrzał na papiery które trzymał w dłoniach.-Więc tak. Pakuj się i wypad.-cicho się roześmiał, ale Nico nie zareagował.-Ej. Halo. Mówię do ciebie.-chłopak przewrócił oczami i odwrócił Nico na plecy. Chłopak nie oddychał.
  Dzieci Apolla próbowały wszystkiego. I to wszystko nic nie dało. Nico di Angelo umarł i nic nie mogło przywrócić go do życia. Will zamknął mu oczy i westchnął spazmatycznie. "Nigdy się nie dowie." pomyślał i pociągając nosem zakrył twarz syna Hadesa prześcieradłem, po czym wyszedł, żeby załatwić formalności i zorganizować pogrzeb. A przede wszystkim ogłosić tę druzgocącą wiadomość.
  Ceremonia odbyła się w milczeniu. Dzieci Ateny podjęły się wyzwania i wyhaftowały wzór na czarnym całunie. Były czaszki, piszczele. A przez sam środek biegła kolczasta róża, poruszająca się na wietrze, jakby była prawdziwa. Willa zabolał ten widok. W dodatku był jednym z tych, którzy mieli wrzucić piękny całun, z jeszcze piękniejszą osobą w środku, do płonącego paleniska. Chejron, Percy oraz Annabeth, Hazel i Will wygłosili krótkie przemówienia o ich bracie, który umarł zaledwie dwa dni temu. Will zszedł z podium i podszedł do braci z domku, po czym unieśli przyjaciela w ostatnia podróż.

1 komentarz:

  1. Nominuję cię Ribbon to tej dziwnej akcji, w której sensu nie widzę... no ale to zrobiłam. Linczek masz tutaj: http://krewherosow.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Rosie :)

    OdpowiedzUsuń